Nadzwyczajny Polski Wieczór Klubowy w XIII. dzielnicy dla uczczenia niezwykłej uroczystości
– kanonizacji Ojca Świętego Jana Pawła II
Kanonizacja Ojca Świętego Jana Pawła II 27 kwietnia w niedzielę była ogromnym świętem nie tylko dla wszystkich katolik ów na całym świecie, ale dla Polaków szczególnie. Przecież to Nasz, polski Papież został kanonizowny tak niedługo po swojej śmierci. Nie było w tym nic nadzwyczajnego. Właściwie już w chwili śmierci został okrzyknięzy święty.
Z tej to nadzwyczajnej okazji Samorząd Narodowości Polskiej XIII. dzielnicy Budapesztu zorganizował równie nadzwyczajny Polski Wieczór Klubowy.z bogatym programem. Przede wszystkim, była to wystawa, poświęcona sylwetce świętego Jana Pawła II, którą otworzył proboszcz naszej polskiej parafii w Budapeszcie, ks. Karol Kozłowski. W sposób niezwykle osobisty przybliżył licznej publicznośCi, nie tylko Polakom z XIII. dzielnicy, ale także z całego Budapesztu, a ponadto naszym przyjaciołom węgierskim postać nowego polskiego, i nie tylko, świętego. Przewodnicząca Samorządu Alicja Nagy uzupełniła wspomnie aksiędza Kozłowskiego, swoim wspomnieniami z jej trzykrotnych spotkań ze świętym Janem Pawłem II. Jak też powszechnie wiadomo Karol Wojtyła byą nie tylko papieżem, ale i doskonałym poetą. A że właśnie w kwietniu obchodzony jest Dzień Poezji, nas rodak, dr Konrad Sutarski, sam zresztą poeta wprowadził zebranych a arkana poezji Jana Pawła II. i czytał po polsku jego wiersze. Tünde Trojan natomiast czytała je po miostrzowsku powęgiersku.
I gdyby nie fakt, że w programie wieczoru była jeszcze jedna piękna uroczystość, a mianowicie 92. urodziny naszej najstarszej Polski z XIII. dzielnicy, pani Rozalii Szakály, po mężu Szakály Lajosné, mogłibyśmy jeszcze długo wspominać naszego polskiego papieża i zachwycać się jego poezją., tym bardzie że wystawa była uzupełniona mnóstwem książek o Janie Pawle II, Jego własnymi książkami, co w dużej mierze było zasługą pani Apolonii Rybickiej Toldi, która przynosła też cały album zdjęć z jej i jej rodziny spotkania w Castel Gandolfo.
A potem były kwiaty dla jubilatki i pyszmy tort, i naturalnie łzy szczęścia, że nie zapomnielimy o Niej. Ale jak moglibyśmy zapomnieć tak niezwyką osobą jak „Rózsa. Néni”. Która od początku naszej kadencji zawsze przychodzi ze swą córką Ireną, nie niarzadko z drugą córką, mieszkającą poza Budapeszetm i swymi zięciami na każdą nszą imprezę, i mimo 42-letniego pobytu na Węgrzech nie zapomniała języka polskiego. A więc niech jeszcze długo żyje nam w zdrowiu nasza pani Rozalia. – Rózsa néni..